Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi storm z miasteczka Ożarów Mazowiecki. Mam przejechane 57655.94 kilometrów w tym 214.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.31 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy storm.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2016

Dystans całkowity:1330.89 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:57:11
Średnia prędkość:23.27 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:60.50 km i 2h 35m
Więcej statystyk
  • DST 37.69km
  • Czas 01:32
  • VAVG 24.58km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Czwartek, 18 sierpnia 2016 · dodano: 18.08.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 24.53 km/h
MAX: 48.82 km/h

Tam i z powrotem. Oczywiście początkowo czułem się nierozjechany, musiałem dokręcić kilka kilometrów, aby organizm a przede wszystkim na nowo zaczęły działać tak jak powinny po dwóch dniach odpoczywania. Ale już w stolicy jechało się dość dobrze. Wracając dojrzałem do stanu w którym zachciało mi się zmienić napęd z 8 rzędowego na nowy 9 rzędowy i późnym wieczorem dokonałem wymiany. Niestety coś tam jeszcze chrzęści na kasecie, muszę doregulować i popatrzeć o co jeszcze może chodzić. Wydaje mi się, że ostatnia zębatka na kasecie tak jakby nie chciała współpracować z przerzutką, która zrzuca z siebie łańcuch zamiast go podawać na tą zębatkę. Pewnie to kwestia drobnego pokręcenia śrubkami, ale to już rano.




  • DST 18.87km
  • Czas 00:56
  • VAVG 20.22km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót z Łukowa

Wtorek, 16 sierpnia 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 0

Łuków, Warszawa - Ożarów
AVG: 20.07 km/h
MAX: 35.00 km/h

W Łukowie (nieudana) szybka wyprawa po coś do żarcia i potem z Warszawy Zachodniej do Ożarowa. Zmęczenie robiło swoje, ciężko było osiągnąć przyzwoite czasy ruszania, ale przelotowa w dalszym ciągu 27-30 km/h. Czyli moc jest i nawet będąc zmachanym jestem w stanie wyciągnąć coś jeszcze z nóg.
A rower - napęd ewidentnie się sypie, zębatki kasety są powycierane przez łańcuch, najwyższy czas na zmianę.




  • DST 149.97km
  • Czas 06:42
  • VAVG 22.38km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Terespola do Łukowa

Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 0

Terespol - Łuków
AVG: 22.35 km/h
MAX: 33.80 km/h

Kolejna część wycieczki po wschodniej stronie Polski. Po wyjeździe ze szkoły/schroniska polecieliśmy prosto na Kodeń przez kawałek E30 i potem jakimś skrótem. jechało się nawet nieźle, nogi przyzwyczajone dow iększego obciążenia dawały radę i ciągnęły tak jak powinny. Maraton sprzed tygodnia też im pomógł, więc nawet jakieś wyrwy, zła nawierzchnia drogi nie powodowały specjalnego spowolnienia. W Koniu postój na zapiekankę, małe zwiedzanie i znowu jazda, tym razem na Sławatycze, do których nie dojechaliśmy tylko wykręciliśmy na Radzyń Podlaski. Sądziłem, że uda nam się po drodze jeszcze coś zwiedzić, ale niestety zaczynał nam się kończyć czas - o 21:03 mieliśmy mieć pociąg z Łukowa do Warszawy. Teoretycznie czasu było sporo, ale moje doświadczenie z maratonów mówiło mi, że zawsze jest go za mało. A niestety, czego żałuję reszta mojej ekipy nie była tak rozjeżdżona jak ja i jechałe minimalnie, ale jednak wolniej niż ja... :[
W Radzyniu byliśmy około 18:30, a przed nami były jeszcze 24 kilometry. Wystarczyło delikatnie zabłądzić, dorobić 2-3 kilometry po mieście i... w Łukowie byłem o 20:00 - jako pierwszy z całej czwórki. Szybka nawigacja, Orlen, hot dog i na stację. Dojeżdżając ja stację PKP spotkałem resztę naszej ekipy, którzy właśnie co wjechali do miasta. Szybkie rekonesans po stacji, zamniętych kasach, jeszcze wypad 1-2km do bajkomatu po gotówkę na zakup biletów po drodze. I niestety PKP podstawiła mały, 3 (trzy!) wagonowy składzik, gdzie każde przejście było już zapchane rowerami. Pociąg odjechał, a my skoczyliśmy na żarcie do centrum, bo następny pociąg (KM) mia jechać o 22:20. I niestety - obsługa baru z kebabsami się nie wyrabiała i mimo zapasu czasu, zjeść nam się też nie udało. Ja i tak byłem zaopatrzony, zdołałem zjeść hot doga na stacji Orlenu, ale reszta ekipy nie dość, że wyeksploatowana, to jeszcze głodna. Przykro :]

Kolejny wniosek na przyszłość: planować trasę do GPXa i załadować na Etrexa. Co jak co, sięganie do smyczy i wiszącej na niej GPSa jest prostsze, szybsze, wygodniejsze i bezpieczniejsze (zwłaszcza dla sprzętu) niż wyjmowanie z saszetki smartfona, odblokowywanie go, włączanie mapy, czekanie na złapanie sygnału GPS, przesuwanie mapy etc etc.

Poza tym 150km - to chyba mój pierwszy wyjazd tak długi z "super ciężkim" załadowaniem. Nóżki dostały swoje.




  • DST 73.53km
  • Czas 03:33
  • VAVG 20.71km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Mielnika do Terespola

Niedziela, 14 sierpnia 2016 · dodano: 14.08.2016 | Komentarze 0

Przejazd z Mielnika do Terespola
AVG: 20.71 km/h
MAX: 48.82 km/h

Dzisiaj szło nam jeszcze lepiej niż wczoraj, nogi jakby się przyzwyczaiły do tego, że nie mają za sobą tylko prawie pustych sakw, że mają za sobą "super ciężko" i muszą dawać z siebie więcej. I dawały. Mimo górek udawało mi się przez pół dnia utrzymywać sensowną prędkość przelotową rzędu 27-30 km/h. Mimo namiotu, karimaty. Niestety pod koniec pojawiły się małe góreczki i średnia nieco spadła.
Co do roweru - wyraźnie czuję zużycie łańcucha/kasety, czas najwyższy na zmianę napędu. Dobrze, że części już są w garażu, to po powrocie się dokona wymiany.




  • DST 25.48km
  • Czas 01:27
  • VAVG 17.57km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przejazd do Mielnika

Sobota, 13 sierpnia 2016 · dodano: 14.08.2016 | Komentarze 0

Ożarów, Warszawa, Sycze - Mielnik
AVG: 17.46 km/h
MAX: 45.37 km/h

Na stację kolejową w Ożarowie i potem na Wschodnią, ze Wschodniego pociągiem (szynobusem) do Sycz. Z Sycze do Mielnika.
Jechało się tak sobie, troszkę wolno, ale i tak było fajnie. A i były górki, które momentami były prawie zabójcze dla mojego rowerka obciążonego do "super ciężki".




  • DST 42.43km
  • Czas 01:45
  • VAVG 24.25km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem + market

Czwartek, 11 sierpnia 2016 · dodano: 11.08.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 24.16 km/h
MAX: 50.00 km/h

Tam i z powrotem, standardowo. Sądziłem, że powinno być już znacznie lepiej niż przedwczoraj, ale nadal jeszcze troszkę brakuje mocy. Chyba ten dystans zrobiony w sobotę mnie trochę wykończył.




  • DST 42.85km
  • Czas 01:50
  • VAVG 23.37km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Wtorek, 9 sierpnia 2016 · dodano: 11.08.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 23.30 km/h
MAX: 45.60

Początkowo kiedy wsiadłem na rowerk i ruszyłem odniosłem wrażenie, że jest moc i jedzie się fajnie. Akurat. Po kilku kilometrach wiedziałem, że to było tylko złudzenie. Zmęczenie nóg po Kórniku nadal trwało i nadal robiło swoje, nie byłem w stanie za bardzo pociągnąć tyle ile bym chciał. Szkoda, bo myślałem, że 1 dzień odpoczynku im wystarczy, a okazało się, że niestety ale nie.





  • DST 22.88km
  • Czas 01:06
  • VAVG 20.80km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kórnik i powrót z Warszawy po II KMT

Niedziela, 7 sierpnia 2016 · dodano: 08.08.2016 | Komentarze 0

Kórnik, Warszawa - Ożarów
AVG: 20.60 km/h
MAX: 37.56 km/h

Rozruszanie nóg po maratonie było naprawdę trudne. One nie chciały się w żaden sposób mnie słuchać, dopiero jak je przymusiłem do pracy to zaczęły lepiej dreptać. I chwilę potem sprawiły mi radość, umożliwiając wyprzedzenie jadących bez żadnego obciążenia turystów z Kórnika :D Brawo :D (a ja w sakwach pełne obciążenie i do tego namiot i karimata).
Powrót z Warszawy do Ożarówa był już nieco mniej przyjemny, po drodze jakiś cierpiarz musiał mnie obtrąbić, ale dlaczego - to niestety nie wiem. Może w tym miejscu 3-pasmowa Kasprzaka była dla niego za wąska i się nie mieścił? Ta czy owak - koleny kamień/głaz do ogródka cierpiarzy i innych złotów. A kamieni jest już w ogródku bardzo dużo. Niektóre to potężne głazy narzutowe (walka cierpiarstwa vs UBER).




  • DST 328.69km
  • Czas 14:11
  • VAVG 23.17km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

II Kórnicki Maraton Turystyczny

Sobota, 6 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 3

Kórnik - Kórnik
AVG: 23.17 km/h
MAX: 41.61 km/h

Tam i z powrotem, zgodnie z planem wyrobienia pętelki na zachód od Kórnika.
Wstałem zgodnie z budzikiem około 6:30. Szybki wypad z namiotu, wyciągnięcie wszystkich potrzebnych rzeczy, jakie miałem wziąć ze sobą, zaciągnięcie ich pod świetlicę. Tam mix z tymi rzeczami, jakie zostawiłem tam przenosząc się na spanie do namiotu. No i oczywiście jedzenie. jedna buła na śniadanie, druga na potem na drogę. W międzyczasie jedzenia, przepakowywanie się, wywalenie tego co miało zostać i wsadzenie tego co miało ze mną pojechać. Wreszcie wyjazd z bazy na start ostry na Rynek w Kórniku.
Wyruszyliśmy około 8:20. Początkowo jechałem z przodu, momentami przemieszczając się do tyłu i z powrotem. Pierwsze kilkanaście kilometrów było lajtowe. Po prostu jechaliśmy prawie turystycznym tempem zwiedzając ile się da. Nie-stety przy sklepie na 44 kilometrze doszło do podziału grupki na szybką 25-27 km/h i drugą wolniejszą do 25 km/h. Aha - jasne. Yhm! Po kilkunastu kilometrach ta szybka grupka jechała z prędkością > 30 km/h a drugiej w ogóle nie było widać za nami. W pewnej chwili kolega w żółtych spodenkach (Artur) narzucił tempo, wyszedł na zmianę i ciągnął tak dobre kilka kilometrów. niestety zdaje się, że zapomniał o pożywianiu się i regenerowaniu no i niestety... Na 80 kilometrze siadł, a i ja zacząłem odpadać wymęczony nie tyle co brakiem żarcia ile przesileniem się na jednym z kilometrów. Po prostu górki zrobiły swoje. Dobrze, że opodal był przystanek. Ledwo siadłem i... Nie byłem w stanie wstać. Musiało minąć kilkanaście minut, abym doszedł do siebie i mógł ruszyć dalej. W międzyczasie pojawiła się jeszcze druga grupka, wolniejsza, która przeleciała obok - i wcale nie z prędkością mniejszą od 25 km/h. Wtedy już wiedziałem, że będzie problem z dogonieniem. Ale ja nie jechałem po to bay gonić - w planie miałem jazdę prawie solo, swoim tempem, byleby dojechać.
Kolejne kilometry były już bardziej wypłaszczone, dogoniłem Artura i razem z nim lecieliśmy dalej ile się się dało. Niestety było ciężko, dwukrotnie mimo GPSa zmyliłem drogę zapominając o spojrzeniu na niego i mijając zjazd z drogi. W końcu jednak dociągnęliśmy do przejazdu kolejowego gdzie siedliśmy na przystanku autobusowym z Arturem i Pawłem i odpoczywaliśmy dobre kilkanaście minut. Gorąco robiło swoje.
W Koźminie dotarliśmy do Gościńca u Maćka w chwili, kiedy wolniejsza grupka z niego już miała odjeżdżać. Kilka minut rozmowy i posiłek. Łącznie prawie godzina odpoczywania, ale było warto - od razu więcej sił i lepiej się jechało. Niestety niedługo potem zaatakował nas ostry siekący deszcz i musieliśmy z Arturem przeczekać kilka minut. Niestety Paweł został w międzyczasie i chyba więcej go nie widzieliśmy.
Ostatnia setka obfitowała w kilka zatrzymań, zmienianie baterii w lampce, krótkie przystanki na uzupełnie płynu w organiźmie. Niemiłe było to, że po dojechaniu do Dolsa, długo wyczekiwana stacja benzynowa Orlenu była zamknięta na głucho. Kolejna wg mapy - również zamknięta, dlatego cofnęliśmy się do centrum miasteczka i polecieliśmy zgodnie ze śladem na Śrem. Niestety - w Śremie na Orlenie podgrzewacz do parówek był w myciu, najbliższe hotdogi za godzinę. Do kitu. A specjalnie do tego Orlena dorobiliśmy 3km! Zatem z powrotem - do BP, gdzie staliśmy z pół godziny. Dłuższa przerwa na jedzenie, picie i krótką drzemkę. Zmęczenie może nie było jeszcze wielkie, ale chęć pospania - owszem, duża. Tylko nie było gdzie i właśnie to sprawiało, że obaj z Arturem mieliśmy chęć jak najszybciej znaleźć się w śpiworze. Niestety przed nami droga na Zaniemyśl i dopiero po zrobieniu "trójkąta rozpaczy" - odskoczenie na Kórnik. Wychodząc z BP obaj byliśmy namówieni wzajemnie na bezpośrednią trasę na Kórnik, ale na tyle dobrze nam szło, że jednak odbiliśmy na Zaniemyśl, co oczywiście oddalało nas od Kórnika. jednak droga była zupełnie przyjemna.
Meta. Linię mety przekroczyliśmy dokładnie o 4:05 rano. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie - a my wjeżdżamy do OSiRu. Rower od razu na bok. Wypakowanie, odebranie medalu :D i oczywiście po zjedzeniu PYSZNEGO makaronu - pod prysznic, gdzie długo zmywałem z siebie brud po całym dniu jazdy. I wreszcie około 5:10 do łóżka.
Ogólnie:
1. GPS - __podstawa__ _podstaw_. Nie ma jazdy bez GPSa.
2. Brak maty samopompującej = błąd. Na twardej ziemi przykrytej karimatą kiepsko się śpi.
3. Moje przygotowanie do maratonu oceniam dość podobnie do tego jakie miałem do MP. Była moc, była siła, ale mogłoby być lepiej.
4. Za duzo czasu spędziłem na postojach i czekając na innych... (sorry)




  • DST 51.40km
  • Czas 02:30
  • VAVG 20.56km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy i na KMT II

Piątek, 5 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa, Poznań - Kórnik
AVG: 20.96 km/h
MAX: 45.37 km/h

Do roboty jak zwykle, standardowo, a potem na Dworzec Centralny i pociągiem do Poznania. Wreszcie z Poznania rowerkiem do Kórnika. Trochę czasu mi to zajęło, pobłądziłem po drodze na Krzesiny po jakichś śmieszynko ścieżynkach leśno-parkowych i dopiero po wydostaniu się z nich mogłem depnąć i polecieć "swoje". Na miejscu byłem grubo po planowanej porze, ale mimo to udało mi się jeszcze zrobić małe zakupki na wieczór i poranek.
Rozstawienie się z namiotem zajęło mi kilka minut, ale potem stwierdziłem, że jednak prześpię się w sali. Cieplej. Tylko podłoga z atwarda, karimata nie dawała wystarczająco wielkiego komfortu, więc po pół godzinie leżenia przeniosłem się do namiotu. Przez kilka minut chłodniej, po czym ogrzałem małe wnętrze na tyle dobrze, że zrobiło się przyjemniej. Niestety ziemia jest tam tak dobrze ubita, a trawy mało, że komfort nie był specjalnie większy. A mogłem nie wywalać z bagażu maty samopompującej i jednak ja wziąć... Wystarczyło nawet ją rozpakować i owinąć karimatą.