Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi storm z miasteczka Ożarów Mazowiecki. Mam przejechane 57655.94 kilometrów w tym 214.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.31 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy storm.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2016

Dystans całkowity:813.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:37:41
Średnia prędkość:21.59 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:58.11 km i 2h 41m
Więcej statystyk
  • DST 68.67km
  • Czas 04:02
  • VAVG 17.03km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem + market + WMK

Piątek, 30 września 2016 · dodano: 30.09.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 17.00 km/h
MAX: 49.42 km/h

Tam i z powrotem. Do tego na koniec dnia jeszcze Warszawska Masa Krytyczna, ponoć ostatnia - stąd tak niska AVG. Wracając ze stolicy - market.




  • DST 30.68km
  • Czas 01:17
  • VAVG 23.91km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Warszawy + market

Sobota, 24 września 2016 · dodano: 24.09.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 23.70 km/h
MAX: 40.28 km/h
CAD: 69

Tam i z powrotem przez market.




  • DST 51.04km
  • Czas 02:18
  • VAVG 22.19km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem + market

Wtorek, 20 września 2016 · dodano: 20.09.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 22.07 km/h
MAX: 48.61 km/h
CAD: 67

Standardowo. No prawie. Z bujającą się kierownicą góra-dól dojechałem do roboty, pojeździłem po mieście i wróciłem.
A poza tym zimno się robi, zima idzie :]




  • DST 224.08km
  • Czas 09:58
  • VAVG 22.48km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brevet w Pomiechówku 200km

Sobota, 17 września 2016 · dodano: 18.09.2016 | Komentarze 0

Ożarów  - Warszawa, Pomiechówek - Pomiechówek
AVG: 22.45 km/h
MAX: 53.06 km/h
CAD: 67


Z Ożarowa do Pomiechówka oczywiście samochodem. Na miejscu rozpakowanie, drobne naprawy, które ujawniły duzy problem w moim mostku do kierownicy - zerwany gwint w środku, więc czeka mnie wymiana tegoż. Następnie rejestracja i... ponowne ładowanie traski w GPS, tym razem do właściwego katalogu w urządzeniu, a nie na pamięci masowej... Szczególne podziękowania dla Organizatora Piotra Bolka, który szybko mi w tym pomógł :D
Kilkanaście minut potem odprawa i wyjazd. jako jedna z osób wyjeżdżających na końcu chciałem dystans po prostu przejechać i trzymałem się swojej ekipy. Niestety po wyjechaniu na jakąś gorszą nawierzchnię łańcuch pozbawiony przerzutki przedniej spadł na mniejszy blat, zaczął trzeć o przerzutkę i musiałem się zatrzymać aby go narzucić z powrotem. Po tej naprawie poleciałem dalej, a kilka kilometrów dalej osiągnąłem swoją max prędkość na moście - owe 53 km/h. Niestety tą wspaniałą prędkość musiałem wyhamować, bo za mostem trasa odbijała w prawo. Kilka kilometrów dalej prawie przed Nasielskiem dogoniłem Makenzen a za chwilę dojechał do nas Igor i na stację wjechaliśmy równo. Na tym PK1 mój organizm o nic się nie prosił, zaspokoiłem więc tylko swoje pragnienie i pojechałem jako pierwszy, jednak kilka kilometrów dalej, kiedy stałem na sikustopie wyprzedził mnie Igor. Niestety mimo podjętej próby nie dałem rady go dogonić, za to gdzieś po drodze pojechałem nieco za daleko, minąłem wąski zjazd na prawo gdzie miałem skręcić i... Jakieś 2 kilometry zrobione za friko. Niestety dalsza droga była mało powiedzieć okrutna, mój rowerek trząsł się jak jak w febrze, asfalt przypominał ser z dziurami i nie dało się po nim jechać szybciej jak 15 km/h. Wszelkie próby gonienia kończyły się tym samym co na początku czyli ponownym nakładaniem łańcucha na duży blat. Smutne. Dopiero przed PK2 droga się poprawiła, a ja wpadając nań zauważyłem... Makenzen, która musiała wyprzedzić mnie, kiedy pobłądziłem. na tym punkcie posiedziałem nieco dłużej, bo organizm domagał się czegoś do zjedzenia - dostał kanapkę, banana i trochę picia. W trasę ruszyłem kilka chwil po Makenzen, ale o ile jako tako jechało mi się nawet nawet to jednak organizm zaczął szwankować i nie dawał jasnej informacji co się z nim dzieje. Ot, gdzieś bolało pod prawym żebrem, ot jakaś lekka zgaga i gazy. Dlategow  końcu po kilkunastu kilometrach zatrzymałem się przy zagajniku na "2" i pozbyłem balastu, co zostało mile przyjęte przez organizm, który od razu nagrodził tą decyzję poprawą swojej pracy. Niestety kolejne kilometry trasy prowadziły przez szuter i jakieś piachy i Makenzen znowu mi się oddaliła, ale w końcu dogoniłem Ją w Gradzanowie przy kościele, a tam okazało się, że bakteria w smartfonie Mak padła i nie daje się naładować. Przyznam, że moja bakteria w organiźmie też zacząła mi już padać, musiałem odpocząć kilka minut na krzesełku. W dodatku zgaga nie chciała mi minąć, więc skorzystałem ze swojego małego zapasiku i pół godziny po zażyciu nieco chemii sytuacja znacznie się poprawiła. Pomogła też świeżo zakupiona pepsi, która dodała mi nieco poweru i obudziła. Tymczasem bakteria w Makenzen telefonie nie chciała dalej się ładować, w związku z czym prowadziłem nas na GPSie (bakteria jego wytrzymała do samego Pomiechówka i dopiero tam zaczęła dawać objawy rozładowania).
To prowadzenie wcale mi nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie, te małe przerwy pozwalały na wstanie z rowerka, napicie się pepsi/izotonika i rozejrzenie się po naszej pięknej Polsce.
Kobielniki - stacja paliw Orlenu, gdzie nieopatrznie od razu zamówiłem doga z kabanosem, mimo iz obok był bar i należało się tam napełnić czymś innym. No ale trudno. Dog i żurek, jakiś izotonik, 50 minut przerwy aby nieco odpocząć i mogliśmy jechać dalej. A i dopiero na tej stacji było gdzie umyć i wyszorować brudne ręce od smaru z łańcucha. Po wyjeździe ze stacji jechało się znacznie lepiej, Makenzen dostała kopa energetycznego od swojej coli i mimo zmęczenia ciągnęła dalej jak nowo narodzona ;)
W Przybojewie bruk. Alem się wnerwił. Alem ochrzanił jakiegoś człowieka stojącego obok - że 500+ to chcą mieć, ale porządnej drogi - nie. A on odpowiedział, że bruk zabytkowy. I co z tego? Niech se go przerobią na zabytek leżący opodal na polu, ale drogę przez wiochę powinni mieć porządną, aby dało się do nich dojechać i... dać im zarobić. Na tym cholernym bruku zaliczyłem też upadek, nie zdążyłem się wypiąć przy tym no i nóżka obolała po zderzeniu z kierownicą :/ W dodatku zmierzchało się powoli, więc kilka kilometrów dalej zapaliłem swoje oświetlenie i ciągnąłem dalej pilnując abym w lusterku widział błyskające światełko Makenzen i aby nie zniknęło mi gdzieś nagle.
Do Pomiechówka wjechaliśmy razem i razem już się trzymaliśmy do samego końca. Miałem serdecznie dosyć ostatnich górek, przejazdów przez tory kolejowe i... nieoświetlonych batmanów. W końcu jednak wypatrzyłem zjazd na mały parking, przejazd wzdłuż ogrodzenia i po chwili odstawialiśmy rowery pod murami szkoły. Ufff. Robiło się zimno i w ogóle mało przyjemnie. Na szczęście w środku czekała na nas gorąca pizza, herbata, izotoniki, banany, pączki. No po prostu jak zawsze Organizator spisał sie na medal :)
Ale trasa to powinna zostać poprawiona. Precz z brukiem! Precz z asfaltem jakości 6-tej albo i jeszcze gorszej! ;) Niech to będzie maraton szosowy, a nie wprawka dla MTBeków ;)
Znowu trzeba będzie czekać do wiosny na kolejne maratony :]

Szczególne podziękowania należą się Francowi, który rozwiózł Makenzen i mnie pod dom. Dzięki Franc! :D




  • DST 37.94km
  • Czas 01:33
  • VAVG 24.48km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem + market

Czwartek, 15 września 2016 · dodano: 15.09.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 24.43 km/h
MAX: 49.51 km/h
CAD: 71

Jak zwykle, tam i z powrotem. Standardowo w drodze do usłyszałem od kierowcy autobusu miejskiego (8715), że obok jest ścieżka rowerowa - mimo iż jej tam obok nie było, a nawet jeśli dalej była - to jak ja mam na nią legalnie wjechać? Przejeżdżając przez pasy dla pieszych? :P Ponadto na Towarowej w drodze do roboty za sobą miałem opodal czarnego uprzywilejowanego na sygnale. I znów po raz kolejny okazało się, że służby jednak powinny ganiać na rowerach lub motorach, bo szanowna służba dojechała na Plac Zawiszy dobrą minutę czy dwie za mną.
Niestety Towarowa była też nieprzyjazna w druga stronę. Po skreceniu w nią bezpośrednio na lewy pas, okazało się, że podobne zamiary miała Skoda Octavia WF30697 jadąca za mną, prowadzący ją kierofczyk był wyraźnie "niezadowolony", że musi jednak zmienić pas na środkowy i nim mnie wyprzedzić. Ach jak mi go - nie - żal :D Kilkaset metrów dalej na światłach stanął i chciałem mu wyjaśnić, na co mi ten lewy pas i dlaczego zajmuję go ejdnak zgodnie z PoRDem, ale niestety. Twarda głowa. Chwilę potem kierofczyk ten próbował mnie zabić wyprzedzając z prawej strony, na moim pasie o milimetry, a tuż przed nim zajechał mi drogę Golf WY7453E. Pozdrawiam obu panów bardzo serdecznie, mam nadzieję, że kiedyś i wy zostaniecie potraktowani tak samo jak traktujecie innych na drodze :D
A powazniej - jutro jadę na Waliców i zgłaszam sprawę. Mam filmik z kamerki, jest na nim widoczne zdarzenie, widać obie tablice rejestracyjne. Liczę na to - i życzę im tego - że obaj kierofczyki zostaną nagrodzeni za swoje akcje na jezdni :D




  • DST 38.17km
  • Czas 01:37
  • VAVG 23.61km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem + market

Środa, 14 września 2016 · dodano: 14.09.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 23.38 km/h
MAX: 51.03 km/h
CAD: 72

Standardowo, tam i z powrotem do roboty, a wracając jeszcze do marketu.




  • DST 51.53km
  • Czas 02:10
  • VAVG 23.78km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Wtorek, 13 września 2016 · dodano: 13.09.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 23.65 km/h
MAX: 50.35 km/h
CAD: 71

Niby standardowo, ale jeszcze w ciągu dnia polatałem po mieście. I o ile dojazd do roboty odbył się ze średnią >24 km/h, o tyle te przejazdy po stolicy w ciągu dnia zmniejszyły ja skutecznie do 22.60 km/h. Marnie. Wszędzie sygnalizacja, wszędzie kierofczyki, którzy nie wiedzą czy mają stać czy jechać i tak dalej. Co ciekawe spróbowałem swoich sił na Książęcej i nawet nawet udało mi się ją pokonać do samego końca z V 18 km/h. A więc się da. Tylko pod wieczór trochę mi bardziej moc spadła i było już tylko 16. Ale jednak naparzanie jest możliwe i skuteczne. A muszę przypomnieć, że kiedyś na trekkingu czy tam Kellysie miałem na tej uliczce coś około 20 km/h. Niby to jednak inna geometria, pionowa, ale czemu na poziomce miałoby się nie dać zrobić tego samego? Kwestia poćwiczenia.
Niestety coś mi skrzypi fotelik i w sumie nie wiem dlaczego. ja mu nic nie gmerałem. No chyba, że podczas transportu coś mu się ten teges zrobiło. Muszę sprawdzić przy świetle dziennym. Ale brzydko to brzmi to tzreszczenie, zupełnie jakby laminat.




  • DST 27.43km
  • Czas 01:21
  • VAVG 20.32km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zlot Rowerów Poziomych w Czechach - dzień 3

Sobota, 10 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 0

Vsetin i okolice
AVG: 20.23 km/h
MAX: 41.30 km/h
CAD: 68

Taki tam wyskok na kąpielisko i z powrotem. Nic ciekawego nie licząc podróży podwrotnej odbytej drogą a nie śmieszynkami czeskimi. O dziwo Czesi nie mieli nic przeciwko tmeu i jechało się znakomicie. Co lepsze - odległość wyprzedzania przez nich była nawet jeszcze większa niż w Polsce. :)




  • DST 75.55km
  • Czas 04:21
  • VAVG 17.37km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zlot Rowerów Poziomych w Czechach - dzień 2

Piątek, 9 września 2016 · dodano: 09.09.2016 | Komentarze 0

Vsetin i dalsze okolice
AVG: 17.32 km/h
MAX: 72.00 km/h (nowy rekord)
AVG CAD: 62 (średnia kadencja)

Po wczorajszych modernizacjach rowerek ruszył z kampingu jak nowy, idealnie przygotowany do jazdy, z przybliżonym z powrotem suportem - tak jak powinien być przygotowany do jazdy po górkach. A te jak się okazały - były w planie. Ale ZOX i na nie był przygotowany. Wystarczyło się zatrzymać, przerzucić łańcuch na mały blat i po chwili mogłem próbować ruszyć boksując pod górkę ;) Ale z boksowaniem sobie poradziłem - odjąłem nieco mocy i udało się ruszyć i stopniowo przyspieszyć do standardowej prędkości podjazdowej 10-14 km/h, która niestety potem zaczęła spadać do 7... Ale mimo to - dało się jechać mimo iż nachylenie sięgało 15%! A podobno na poziomce się nie da bo nie i już. Cóż - takie nachylenia jak na MP gdzie w czerwcu podprowadzałem rower w ramach oszczędzania kolan i braku biegów - teraz bym łykał.
Wreszcie trafił się też i znakomity zjazd. Lekka serpentynka, po której ZOX nabrał prędkości błyskawicznie. Po chwili wyprzedziłem kilka innych poziomek, aż wreszcie znalazłem się za niebieskim samosmrodem i jadącym za nim Dziaśkiem. Było szybko na tyle, że zacząłem wyprzedzanie z lewej, górka jeszcze się ciągle ciągnęła, mogłem to zrobić. Niestety z przeciwka pojawił się samochód - szybki hamulec, schowanie się za niebieskiego, odczekanie na rozpędzaniu i po chwili samosmrodzik był mój :D A przecież w ogóle nie dopedałowywałem ;)
Kolejna serpentynka była już pod koniec trasy. I była... Super :D Ledwo się zaczął zjazd, a ja już widzę koniec prostej, ciaaasny zakręt i nawrót. Jakieś 20 metrów różnicy poziomów, które pokonałem z prędkością >50 km/h. Jak dobrze, że miałem świeżo podkręcone hamulce... Gdyby nie one, moja podróż skończyłaby się gdzieś w krzakach na końcu tej prostej. Co ciekawe po skończeniu się tego ostrego gwałtownego zjazdu z kilkunastoma małymi i dużymi zakrętami - zaczęła się długa prosta, również pochylona na której również nie musiałem kręcić korbami :D Coś cudownego :)
Jak dla mnie - ze względu na swoje niskie położenie środka ciężkości - mój ZOX FWD jest idealną poziomką na takie zjazdy :D




  • DST 88.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 22.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zlot Rowerów Poziomych w Czechach - dzień 1

Czwartek, 8 września 2016 · dodano: 09.09.2016 | Komentarze 0

Czechy - Vsetin i okolice
AVG i MAX nieznane z braku zamontowanego licznika.

Nawet nieźle się jechało, ale wyjeżdżałem na rowerze ledwo co zmontowanym, z ruszającą się jeszcze kierownicą, z lusterkiem niedokręconym jak trzeba. Dobrze chociaż, że zmieniłem blat z przodu z 60T na 52T, dzięki czemu miałem nieco większy zakres przełożeń i dawało się pogonić nieco po małych pagóreczkach.
Po powrocie zmodernizowałem wszystkie ustawienia, skróciłem dodatkowo łańcuch aby zaczął obsługiwać jeszcze lepiej 40T.