Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi storm z miasteczka Ożarów Mazowiecki. Mam przejechane 57655.94 kilometrów w tym 214.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.31 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy storm.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 328.69km
  • Czas 14:11
  • VAVG 23.17km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

II Kórnicki Maraton Turystyczny

Sobota, 6 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 3

Kórnik - Kórnik
AVG: 23.17 km/h
MAX: 41.61 km/h

Tam i z powrotem, zgodnie z planem wyrobienia pętelki na zachód od Kórnika.
Wstałem zgodnie z budzikiem około 6:30. Szybki wypad z namiotu, wyciągnięcie wszystkich potrzebnych rzeczy, jakie miałem wziąć ze sobą, zaciągnięcie ich pod świetlicę. Tam mix z tymi rzeczami, jakie zostawiłem tam przenosząc się na spanie do namiotu. No i oczywiście jedzenie. jedna buła na śniadanie, druga na potem na drogę. W międzyczasie jedzenia, przepakowywanie się, wywalenie tego co miało zostać i wsadzenie tego co miało ze mną pojechać. Wreszcie wyjazd z bazy na start ostry na Rynek w Kórniku.
Wyruszyliśmy około 8:20. Początkowo jechałem z przodu, momentami przemieszczając się do tyłu i z powrotem. Pierwsze kilkanaście kilometrów było lajtowe. Po prostu jechaliśmy prawie turystycznym tempem zwiedzając ile się da. Nie-stety przy sklepie na 44 kilometrze doszło do podziału grupki na szybką 25-27 km/h i drugą wolniejszą do 25 km/h. Aha - jasne. Yhm! Po kilkunastu kilometrach ta szybka grupka jechała z prędkością > 30 km/h a drugiej w ogóle nie było widać za nami. W pewnej chwili kolega w żółtych spodenkach (Artur) narzucił tempo, wyszedł na zmianę i ciągnął tak dobre kilka kilometrów. niestety zdaje się, że zapomniał o pożywianiu się i regenerowaniu no i niestety... Na 80 kilometrze siadł, a i ja zacząłem odpadać wymęczony nie tyle co brakiem żarcia ile przesileniem się na jednym z kilometrów. Po prostu górki zrobiły swoje. Dobrze, że opodal był przystanek. Ledwo siadłem i... Nie byłem w stanie wstać. Musiało minąć kilkanaście minut, abym doszedł do siebie i mógł ruszyć dalej. W międzyczasie pojawiła się jeszcze druga grupka, wolniejsza, która przeleciała obok - i wcale nie z prędkością mniejszą od 25 km/h. Wtedy już wiedziałem, że będzie problem z dogonieniem. Ale ja nie jechałem po to bay gonić - w planie miałem jazdę prawie solo, swoim tempem, byleby dojechać.
Kolejne kilometry były już bardziej wypłaszczone, dogoniłem Artura i razem z nim lecieliśmy dalej ile się się dało. Niestety było ciężko, dwukrotnie mimo GPSa zmyliłem drogę zapominając o spojrzeniu na niego i mijając zjazd z drogi. W końcu jednak dociągnęliśmy do przejazdu kolejowego gdzie siedliśmy na przystanku autobusowym z Arturem i Pawłem i odpoczywaliśmy dobre kilkanaście minut. Gorąco robiło swoje.
W Koźminie dotarliśmy do Gościńca u Maćka w chwili, kiedy wolniejsza grupka z niego już miała odjeżdżać. Kilka minut rozmowy i posiłek. Łącznie prawie godzina odpoczywania, ale było warto - od razu więcej sił i lepiej się jechało. Niestety niedługo potem zaatakował nas ostry siekący deszcz i musieliśmy z Arturem przeczekać kilka minut. Niestety Paweł został w międzyczasie i chyba więcej go nie widzieliśmy.
Ostatnia setka obfitowała w kilka zatrzymań, zmienianie baterii w lampce, krótkie przystanki na uzupełnie płynu w organiźmie. Niemiłe było to, że po dojechaniu do Dolsa, długo wyczekiwana stacja benzynowa Orlenu była zamknięta na głucho. Kolejna wg mapy - również zamknięta, dlatego cofnęliśmy się do centrum miasteczka i polecieliśmy zgodnie ze śladem na Śrem. Niestety - w Śremie na Orlenie podgrzewacz do parówek był w myciu, najbliższe hotdogi za godzinę. Do kitu. A specjalnie do tego Orlena dorobiliśmy 3km! Zatem z powrotem - do BP, gdzie staliśmy z pół godziny. Dłuższa przerwa na jedzenie, picie i krótką drzemkę. Zmęczenie może nie było jeszcze wielkie, ale chęć pospania - owszem, duża. Tylko nie było gdzie i właśnie to sprawiało, że obaj z Arturem mieliśmy chęć jak najszybciej znaleźć się w śpiworze. Niestety przed nami droga na Zaniemyśl i dopiero po zrobieniu "trójkąta rozpaczy" - odskoczenie na Kórnik. Wychodząc z BP obaj byliśmy namówieni wzajemnie na bezpośrednią trasę na Kórnik, ale na tyle dobrze nam szło, że jednak odbiliśmy na Zaniemyśl, co oczywiście oddalało nas od Kórnika. jednak droga była zupełnie przyjemna.
Meta. Linię mety przekroczyliśmy dokładnie o 4:05 rano. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie - a my wjeżdżamy do OSiRu. Rower od razu na bok. Wypakowanie, odebranie medalu :D i oczywiście po zjedzeniu PYSZNEGO makaronu - pod prysznic, gdzie długo zmywałem z siebie brud po całym dniu jazdy. I wreszcie około 5:10 do łóżka.
Ogólnie:
1. GPS - __podstawa__ _podstaw_. Nie ma jazdy bez GPSa.
2. Brak maty samopompującej = błąd. Na twardej ziemi przykrytej karimatą kiepsko się śpi.
3. Moje przygotowanie do maratonu oceniam dość podobnie do tego jakie miałem do MP. Była moc, była siła, ale mogłoby być lepiej.
4. Za duzo czasu spędziłem na postojach i czekając na innych... (sorry)




  • DST 51.40km
  • Czas 02:30
  • VAVG 20.56km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy i na KMT II

Piątek, 5 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa, Poznań - Kórnik
AVG: 20.96 km/h
MAX: 45.37 km/h

Do roboty jak zwykle, standardowo, a potem na Dworzec Centralny i pociągiem do Poznania. Wreszcie z Poznania rowerkiem do Kórnika. Trochę czasu mi to zajęło, pobłądziłem po drodze na Krzesiny po jakichś śmieszynko ścieżynkach leśno-parkowych i dopiero po wydostaniu się z nich mogłem depnąć i polecieć "swoje". Na miejscu byłem grubo po planowanej porze, ale mimo to udało mi się jeszcze zrobić małe zakupki na wieczór i poranek.
Rozstawienie się z namiotem zajęło mi kilka minut, ale potem stwierdziłem, że jednak prześpię się w sali. Cieplej. Tylko podłoga z atwarda, karimata nie dawała wystarczająco wielkiego komfortu, więc po pół godzinie leżenia przeniosłem się do namiotu. Przez kilka minut chłodniej, po czym ogrzałem małe wnętrze na tyle dobrze, że zrobiło się przyjemniej. Niestety ziemia jest tam tak dobrze ubita, a trawy mało, że komfort nie był specjalnie większy. A mogłem nie wywalać z bagażu maty samopompującej i jednak ja wziąć... Wystarczyło nawet ją rozpakować i owinąć karimatą.




  • DST 38.85km
  • Czas 01:32
  • VAVG 25.34km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem + market

Środa, 3 sierpnia 2016 · dodano: 03.08.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 25.12 km/h
MAX: 49.72 km/h

Tam i z powrotem, jak zwykle. Początkowo jakoś tak dziwnie, jak to po dłuższej przerwie bez jeżdżenia, ale po kilku kilometrach było już normalnie. Mimo niewielkiego przeziębienia. W drodze powrotnej - absolutnie normalnie, nawet z zakupami grzałem jakby nigdy nic.




  • DST 47.34km
  • Czas 01:58
  • VAVG 24.07km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem + US

Wtorek, 2 sierpnia 2016 · dodano: 03.08.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 23.94 km/h
MAX: 51.72 km/h

Standardowo, tam i z powrotem. Jedynie droga do przebiegała przez Bielany i potem Żeromskiego i Marszałkowską do roboty.
Powrót bez napinki... A i złapałem gumę jakimś cudem gdzieś pod koniec dojeżdżania do roboty, ale dowiedziałem się niestety dopiero po wyjściu z rowerem :]
Jest też i strata - zgubiona kamerka :(((((




  • DST 38.82km
  • Czas 01:34
  • VAVG 24.78km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem + market

Piątek, 29 lipca 2016 · dodano: 29.07.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 24.62 km/h
MAX: 48.30 km/h

Standardowo tam i z powrotem, a do tego w drodze powrotnej małe zakupy trochę ważące. Mimo to przelotowa dalej w normie, więc jest całkiem dobrze.




  • DST 37.96km
  • Czas 01:31
  • VAVG 25.03km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Czwartek, 28 lipca 2016 · dodano: 28.07.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 24.96 km/h
MAX: 49.72 km/h

Jak zwykle, tam i z powrotem.
Na Książęcej w drodze powrotnej nieco lepiej, ale chciałbym tam mieć na liczniku w drodze pod górkę jeszcze więcej niż mam.




  • DST 38.06km
  • Czas 01:31
  • VAVG 25.09km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Wtorek, 26 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 24.91 km/h
MAX: 47.95 km/h

Tam i z powrotem. Oczywiście dzisiaj powrót po Książęcej wyglądał gorzej niż wczoraj, ale i tak poszło mi nieźle.




  • DST 38.76km
  • Czas 01:33
  • VAVG 25.01km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem + market

Poniedziałek, 25 lipca 2016 · dodano: 25.07.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 24.96 km/h
MAX: 49.63 km/h

Standardowo tam i z powrotem.
Dzisiaj wyjechałem nieco później i muszę powiedzieć wprost: to co odwalają cierpiarze na drogach, t ich wyzwiska, zachowanie wobec rowerzystów - to jest po prostu CHAMSTWO. I dlatego nigdy więcej nie skorzystam z taksówki. Wolę już jakiegoś UBERa albo cokolwiek w tym guście. A nawet lepiej iść piechotą niż dawać zarobić jakiemuś cfaniaczkofi z miodkiem w uszach.




  • DST 39.45km
  • Czas 01:39
  • VAVG 23.91km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Piątek, 22 lipca 2016 · dodano: 22.07.2016 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 23.80 km/h
MAX: 47.87 km/h

Rano w drodze do roboty miałem średnią 25.17 km/h i faktycznie czułem, że idzie mi zupełnie dobrze. Widać drobna przerwa między koejnymi dojazdami do roboty zrobiła swoje. Niestety po robocie średnia mi spadła. Między innymi przez Książęcą. Na tym podjeździe, na 2/3 długości udawało mi się utrzymać 20-18 km/h, ale potem zaczęło brakować mocy, wzrosło mi tętno i oddech, więc musiałem odpuścić i na liczniku pojawiło się 13 km/h. Czekam na przypływ gotówki, aby w miarę szybko zmienić kasetę na 9 rzędową, z rozkładem 11-12-13-15... abym miał brakującą zębatkę, czyli 12T.




  • DST 6.70km
  • Czas 00:25
  • VAVG 16.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Czwartek, 21 lipca 2016 · dodano: 21.07.2016 | Komentarze 0

Ożarów oraz Warszawa
AVG: 15.51 km/h
MAX: 33.50 km/h

A tak sobie pojechałem dla odpoczynku od poziomki - pionowcem. Tragedia w biały dzień. Szosa jest maksymalnie niewygodna. Trzeba być sadystą (jak UCI) aby zmuszać ludzi do jazdy na czymś takim, gdzie nic nie widać poza przednim kołem. Trzeba być też masochistą aby na czymś takim jeździć.
Mnie nic nie boli po tych kilku kilometrach, ale toto jest po prostu niestabilne. To reaguje na każdy drobny ruch. Takie ruchy, które są ignorowane przez poziomkę - na pionowcu spokojnie kończą się poważną zmianą toru jazdy.
Notabene - zaryzykowałem i zmieniłem pedały platformy na SPD. Starałem się o nich pamiętać :P aż do chwili kiedy zatrzymałem się przed furtką i... lewą nogę wyszarpnąłem. Udało się. Ale równie dobrze mógłbym mieć już I upadek za sobą :] Jednak także pod tym względem poziomka jest bezpieczniejsza.