Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi storm z miasteczka Ożarów Mazowiecki. Mam przejechane 57655.94 kilometrów w tym 214.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.31 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy storm.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 70.90km
  • Czas 03:39
  • VAVG 19.42km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Początek sezonu czyli mała przejażdżka na rozgrzewkę

Poniedziałek, 1 maja 2017 · dodano: 01.05.2017 | Komentarze 0

Ożarów - Izabelin - Palmiry - Leszno - Ożarów
AVG: 19.36 km/h
MAX: 32.38 km/h
CAD: 60

W zasadzie to miałem już wczoraj się gdzieś przejechać, ale jakoś tak nie wyszło. Dlatego dzisiaj rano jak wstałem to na szybko ułożyłem sobie trasę na ridewithgps, zgrałem na GPSa i ruszyłem. Trasa miała mieć 67 kilometrów i w zasadzie według tego co sprawdziłem biec po samych asfaltach. Akurat... Do Izabelina wszystko szło zgodnie z planem, a potem zaczęła się droga przez las, bez asfaltu, po prostu droga leśna wyjeżdżona przez smrody. Momentami z takimi wyrwami, że nie dało się jechać. Ale myśląc, że to tylko mały kawałek, parłem dalej. Aż dotarłem do kocich łbów, po których oczywiście nie dałoby się jechać, więc prowadziłem rower idąc obok albo jakoś jechałem jeśli tylko nie było piasku. W końcu jednak wyjechałem na asfalt, którym dotarłem pod Łomianki i kilka kilometrów dalej moja traska zaczęła zawracać w kierunku domu. Początkowo jechało się dobrze, cały czas trzymałem jako taką przelotową między 23 a 30 km/h (nawet, łał!). Jednak po kilku kilometrach traska zaczęłą skręcać na południe i na wschód, i jednocześnie zaczął mi coraz bardziej przeszkadzać wiatr. Do Leszna jeszcze jakoś dojechałem, gdzie odpocząłem chwilę przy Żabce... Ale potem zaczęła się znowu jazda na południe, a wkrótce skręciłem bezpośrednio pod wiatr, a moja przelotowa spadła do 18 km/h. Z tą prędkością dojechałem jakoś do Święcic, skąd krajówką dojechałem do siebie. Ale prędkość coraz bardziej spadała i pod koniec miałem przelotową rzędu 15-16 km/h.
Co mogę napisać? Zarąbałem nogi. Od 50 kilometra miały one serdecznie dosyć jazdy, a ja jeszcze zmuszałem je do wysiłku wiedząc, że niedługo zacznie się robić chłodniej i będzie gorzej jechać. Od 60 kilometra wlokłem się jak ślimaczek winniczek albo jeszcze gorzej.
Czyli taką prawdziwą swoją wytrzymałość oceniam w tej chwili na max 40 kilometrów i bez treningów się nie obędzie a o jakichkolwiek startach w Miechowie mogę spokojnie zapomnieć.
Najważniejsze jednak jest to, że wyprowadziłem rowerek na spacerek :D





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!