Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi storm z miasteczka Ożarów Mazowiecki. Mam przejechane 57655.94 kilometrów w tym 214.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.31 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy storm.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 250.89km
  • Czas 09:46
  • VAVG 25.69km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

_

Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 2

Ożarów->Warszawa->Łochów->BROK->Wyszków->Radzymin->Warszawa->Komorów->Pruszków->Piastów->Bronisze->Warszawa->Ożarów
AVG: 25.65 km/h
MAX: 42.68 km/h
AVG CAD: 79
AVG HR: 135
MAX HR: 167
KCAL: 6282

REKORD!!! Po raz pierwszy w życiu, przekroczyłem 250 km zrobionych w ciągu 1 dnia. Jest to moje drugie "dwieście" zrobione w jeden dzień, poprzednie miało miejsce 3 lipca 2009 roku :D
A zaczęło się rankiem, kiedy podjechałem na Ochotę po Bartka. Potem do Czerniakowskiej, zbiórka z Francem i Makenzen i podróż na Pragę, gdzie odbiliśmy w Żołnierską a potem na Wołomin. Tą drogę pamiętam doskonale, więc w odpowiednim miejscu wykręciliśmy na wschód i... zaczęło sie podróżowanie małymi bocznymi dróżkami przechodzącymi przez coraz to mniejsze wioski, na wschód. Szło nam całkiem dobrze, a przyspieszyliśmy, kiedy zamieniłem długie mokrawe spodnie na suche krótkie. To było to. No i drugim problemem z jakim przyszło mi się zmierzyć był jak mi się zdawało "5" bieg, dla nas najważniejszy, na którym w normalnych okolicznościach wyciągam obecnie od 26 do 32 km/h. A tu tymczasem skakał mi, zupełnie nie wiedziałem dlaczego. Jakoś tak dziwnie bo niezależnie od dołków i długości przekręconej łańcucha. Także bezpośrednie oględziny przerzutki i łańcucha nic nie wykazały, więc mimo wszystko jechaliśmy dalej, i mimo że korby mi skakały trzymałem "5"... Aż ucichło. Dopiero gdzieś za kolejną wioską przypomniałem sobie, że to jest nowa przerzutka, nowa linka... Wyciągnęła się w trakcie operowania nią, ma za sobą setki zmian przełożeń, więc skoro chce zrzucać bieg w dól to wystarczy ją podkręcić. Co też zrobiłem na kolejnym postoju. I pomogło, od tamtej pory, aż do powrotu do domu wszystko działa tak jak powinno, jedyne problemy ze skakaniem łańcucha były związane już z kręceniem korbami na wyrwach.
Do Broku dojechaliśmy około 14:05, zjedliśmy obiadek w knajpce przy rynku, i po sfoceniu zamkniętego ośrodka wypoczynkowego, gdzie ongiś byłem kilka razy, oraz przerobionego ośrodka kablowskiego na jakieś oazowisko - ruszylismy z powrotem. Tym razem jednak zdecydowaliśmy się na drogę przez Wyszków. To był dobry pomysł, troszkę gorzej było z wykonaniem, po zaraz po wyjeździe na Wyszków, okazało się, że stoi tam OLBRZYMI KOREK. Aż do samego wyjazdu na drogę ekspresową. Musielismy się przez niego przebić do Wyszkowa no i wreszcie po zjechaniu z DE odpoczęliśmy na jakiejś stacji i ruszyliśmy dalej, przez moment jadąc nawet DE, ale po kilku kilometrach zjechaliśmy na drogę serwisową i nią klucząc dotarliśmy pod Warszawę. a tu oczywiście kolejny MEGAKOREK aż do Marek... I oczywiśćie kupa palantów, która nie wie, jak ma jechać i gdzie zrobić miejsce dla jednośladów... Dwóch pacanów musiałem osobiście "pomacać" po burtach, aby zrozumieli pewne sprawy, za co jeden z nich mnie mocno obtrąbił. Kretyn i burak, ale to normalne dla warszawiakufff. I wtedy, gdzieś z boku pojawił się szoszon :D Pierwszy go zauważyłem, ostrzegłem kolegów (wyścig!!!) i... zaczął się wyścig. Szoszonek odpadł po tym jak przy >38 km/h przegrał wyścig ze mną między samochodami, a potem kompletnie się poddał jak podjechałem mu z boku pod kierowniczkę krzycząc: "pochyl się! pochyl się!" - w domyśle - będziesz jechał jeszcze szybciej... Biedny. Chciał być tak nisko jak się da, tak jak my... Niestety... Siedzisko najwyższego z naszych rowerów poziomych bylo na max 45cm, ;) Więc bidulek szans na prostej po prostu nie miał ;)
W centrum Warszawy mieliśmy się rozdzielić, na liczniku miałem ok. 205km, ale przypomniały mi się czasy, jak zrobiłem te 238km jednego dnia... Gdybym pojechał prosto do domu, miałbym może 220-222km. Zabrakłoby mi dosłownie kilku kilosów do wyrównania rekordu... Pomyślałem więc, że odprowadzę się z kumplami Jana Pawła II i skoczę przez Komorów. I tak zrobiłem. Niestety po wyjeździe na Bronisze przez Piastów okazało sie, że mam jakieś 234 km, do domu z max 4km, więc może wykręcę max 240km... Mało trochę, bo zamarzyło mi się nagle mieć nie 240km, ale 250 :D Także zamiast skręcać w lewo na Ożarów, odbiłem w prawo, na Warszawę... I doleciałem aż do Elektrociepłowni na Woli, po czym w chwili kiedy stuknęło 240, wykręciłem z powrotem na Ożarów... I tym sposobem w chwili podjechania pod bramę, dostałem >250km :)
Podsumowując: baaardzo fajna wycieczka. Pobiłem kilka swoich rekordów... Mam zjechane OBA kolana, boli mnie kark od trzymania głowy pionowo, i mam ochotę zalec w łóżeczku... ;)
Najciekawsze jest jednak to, że o ile przy 160-180 km przebiegu odczuwałem swego rodzaju drobne kryzysy napędu, tak po dotarciu do korka w Markach i wjeździe do Warszawy, nagle dostałem KOPA energetycznego, miałem extra starty na światłach i czułem się jak nowy. Mam nadzieję, że jak im dam odpocząć z dzień, to odwdzięczą sie lepszą pracą w przyszłości w tym sezonie :)


Kategoria Regulacje, SLR



Komentarze
Makenzen
| 22:31 niedziela, 26 czerwca 2011 | linkuj Przeczytałam i...
Chłopie, zapomnij o moim udziale w wyprawie na Pomorze, w życiu Cię nie dogonię :D chyba, że będę miała MYSH-a do towarzystwa, to się zrobią dwie osobne wyprawy tą samą trasą ;)
gemsi
| 22:22 niedziela, 26 czerwca 2011 | linkuj No i ładnie, zaprawa przed Pomorzem, tak trzymać :)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!