Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień2 - 0
- 2017, Lipiec9 - 0
- 2017, Czerwiec18 - 0
- 2017, Maj12 - 0
- 2017, Kwiecień1 - 0
- 2017, Marzec3 - 3
- 2016, Grudzień3 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik6 - 1
- 2016, Wrzesień14 - 0
- 2016, Sierpień22 - 3
- 2016, Lipiec18 - 0
- 2016, Czerwiec21 - 0
- 2016, Maj23 - 2
- 2016, Kwiecień13 - 0
- 2016, Marzec12 - 0
- 2016, Luty6 - 0
- 2015, Grudzień3 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik25 - 0
- 2015, Wrzesień26 - 0
- 2015, Sierpień20 - 0
- 2015, Lipiec22 - 0
- 2015, Czerwiec30 - 0
- 2015, Maj30 - 0
- 2015, Kwiecień25 - 0
- 2015, Marzec24 - 0
- 2015, Luty24 - 0
- 2015, Styczeń17 - 0
- 2014, Grudzień17 - 0
- 2014, Listopad22 - 0
- 2014, Październik24 - 0
- 2014, Wrzesień26 - 0
- 2014, Sierpień25 - 0
- 2014, Lipiec30 - 0
- 2014, Czerwiec29 - 0
- 2014, Maj29 - 0
- 2014, Kwiecień24 - 0
- 2014, Marzec25 - 0
- 2014, Luty16 - 0
- 2014, Styczeń10 - 0
- 2013, Grudzień22 - 0
- 2013, Listopad24 - 0
- 2013, Październik20 - 0
- 2013, Wrzesień15 - 0
- 2013, Sierpień20 - 1
- 2013, Lipiec19 - 0
- 2013, Czerwiec27 - 0
- 2013, Maj15 - 0
- 2013, Kwiecień6 - 1
- 2013, Marzec1 - 0
- 2012, Grudzień3 - 0
- 2012, Listopad20 - 0
- 2012, Październik25 - 4
- 2012, Wrzesień21 - 1
- 2012, Sierpień22 - 0
- 2012, Lipiec19 - 0
- 2012, Czerwiec23 - 0
- 2012, Maj22 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 0
- 2012, Marzec1 - 1
- 2011, Październik7 - 0
- 2011, Wrzesień14 - 6
- 2011, Sierpień14 - 1
- 2011, Lipiec15 - 5
- 2011, Czerwiec27 - 2
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień14 - 0
- 2011, Marzec1 - 0
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Listopad6 - 0
- 2010, Październik16 - 0
- 2010, Wrzesień16 - 1
- 2010, Sierpień27 - 0
- 2010, Lipiec18 - 0
- 2010, Czerwiec19 - 0
- 2010, Maj6 - 0
- 2010, Kwiecień15 - 0
- 2010, Marzec11 - 0
- 2009, Grudzień1 - 0
- 2009, Październik12 - 1
- 2009, Wrzesień27 - 0
- 2009, Sierpień18 - 0
- 2009, Lipiec22 - 0
- 2009, Czerwiec22 - 0
- 2009, Maj20 - 0
- 2009, Kwiecień18 - 0
- 2009, Marzec7 - 0
- 2009, Luty3 - 0
- 2009, Styczeń8 - 0
- 2008, Grudzień4 - 0
- 2008, Listopad1 - 0
- 2008, Październik9 - 1
- 2008, Wrzesień15 - 1
- 2008, Sierpień15 - 0
- 2008, Lipiec23 - 0
- 2008, Czerwiec19 - 0
- 2008, Maj26 - 0
- 2008, Kwiecień26 - 4
- 2008, Marzec17 - 0
- 2008, Luty10 - 0
- 2008, Styczeń6 - 0
- 2007, Grudzień1 - 0
- 2007, Maj3 - 0
- 2007, Kwiecień2 - 0
- 2007, Marzec4 - 0
- 2007, Luty1 - 0
- 2007, Styczeń5 - 0
Regulacje
Dystans całkowity: | 4232.32 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 189:12 |
Średnia prędkość: | 22.37 km/h |
Liczba aktywności: | 98 |
Średnio na aktywność: | 43.19 km i 1h 55m |
Więcej statystyk |
- DST 120.87km
- Czas 04:45
- VAVG 25.45km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
_
Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 10.07.2011 | Komentarze 0
Ożarów->Mory->Ożarów->Błonie->Sochaczew->Błonie->Ożarów
AVG: 25.43 km/h
MAX: 42.27 km/h
AVG CAD: 75
AVG HR: 136
MAX HR: 169
KCAL: 3054
Wyjechałem z rana z lekkim opóźnieniem do W-wy, ale po drodze spotkałem Franca i Gemsiego lecącego już w przeciwnym kierunku, szybka zawrotka i polecieliśmy w kierunku na Błonie. Do Błonia poszło elegancko, potem Sochaczew... I niestety zaczęło padać, pojawiły się schodki... większe... zaczęło lać... Pierwszy przystanek z daszkiem... Potem drugi... I ze względu na problemy czasowe i dobę trwającą tylko 24h, zdecydowaliśmy się na powrót. W Sochaczewie rozdzieliliśmy się, Gemsi pojechał dalej na rowerku, a my z Francem pojechaliśmy do podciąga. Niestety mała prędkość grupy i ponownie padający deszcz spowodował, że trochę sie poddaliśmy niestety... W sumie to i dobrze, bo okazało się, że mój podstawowy hamulec przedni ściera klocki nie na całej ich powierzchni, ale tylko na części, przez co mogę sobie ściskać klamkę ile chce, ale część czoła klocka jednego blokuje część czoła drugiego i klocki nie chcą pracować już na tarczy. także w pewnej chwili musiałem mocno pracować samym tylnym hamulcem. Co ciekawe, mimo, że trzeba go wciskać do samego końca, ze względu na słabe uzytuowanie haka pod hamulec na ramie, to jednak daje on radę zupełnie przyzwoicie, zapewniając nawet całkiem niezłą modulację... Może Więc w przyszłości dokupię jeszcze jeden hamulec taki sam do przodu. Co jak co, ale wibrejki na mokro działają tak sobie i szybko tracą klocki jednak. A tarczowe działają całkiem przyzwoicie.
- DST 1.81km
- Czas 00:05
- VAVG 21.72km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
_
Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 0
Ożarów
AVG: 17.62 km/h
MAX: 32.59 km/h
Jako że wczoraj kupiłem nowa oponkę do tyłu - Marathona 26"x1.5", poczułem się zobowiązany do jej założenia dzisiaj, także spędziłem trochę czasu nad jej zakłądaniem koło południa. Po założeniu tylnego koła okazało się, że muszę jeszcze doregulować tylny hamulec V-brake, niestety jego lewe ramię nie ma ochoty pracować tak jak powinno, dlatego sięgnąłem to co miałem w zapasie, czyli hamulec tarczowy mechaniczny. Trochę podłubałem przy nim i okazało się, że wchodzi, nie trze, niestety dźwignia hamulcowa musi być odpuszczona, bo inaczej trze jedną stroną... No cóż, będę się musiał do tego przyzwyczaić... Dla mnie to i tak dobre rozwiązanie, bo "wibrejk" zużywa się w trakcie jazdy w deszczu w tempie geometrycznym :/
Udało mi się też przykleić guziczki do liczniki, ale ich obecne działanie jest... Takie bardzo sobie. No ale cóż. Więcej liczników Sigmy i butów Shitmano w moim wyposażeniu nie będzie.
Ponadto, wymieniłem prawą klamkę hamulca wraz z linką i pancerzem. Nowa linka z pancerzem dostała ciutkę oleju Vexol do środka, zobaczę jak to zadziała na ich działanie, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej niż "na sucho".
- DST 42.40km
- Czas 01:51
- VAVG 22.92km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
_
Piątek, 8 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 0
Ożarów<->Warszawa (via Warszawska, +Żurawia)
AVG: 22.80 km/h
MAX: 38.18 km/h
AVG CAD: 74
AVG HR: 136
MAX HR: 161
KCAL: 1188
Z rana trochę mokro było, obawiałem się o problemy z hamowaniem, ale na szczęście tym razem nie padąło, więc do firmy dojechałem suchy. Po południu jeszcze przed wyjazdem podkręciłem nieco tylny hamulec, ale i tak już czułem końce klocków, więc szykowałem się na ich wymianę. Niestety dalszą podróż do sklepu po oponkę Marathon 26"x1.5" znacząco utrudniła mi burza, która pojawiła sie jak to zwykle bywa nie wiadomo skąd.
Niestety kiedy wychodziłem z Żurawiej, okazało się znakomity licznik firmy SIGMA, model BC 1909HR (NIE POLECAM!!!) rozpadł się był w....... kieszeni spodni. Po prostu odeszła dolna część, ta srebrna otoczka i uwolniła guziczki, które oczywiście wypadły... Ja po prostu nie mam pytań do tej firmy. Miałem modele 509 i 1200... Mogłem nimi niemalże rzucać - wszystko było w porządku. W tym gówienku wystarczył JEDEN (1) UPADEK z wysokości ok. 1 metra. I nagle cały licznik zaczął się rozpadać. Same guziczki to jeszcze, ale pod nimi są malutkie żółtawe gumeczki... jak to się zgubi, to niestety, nie ma jak wcisnąć guzika.
- DST 41.83km
- Czas 01:43
- VAVG 24.37km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
_
Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 07.07.2011 | Komentarze 0
Ożarów<->Warszawa via Ursus (+Wołoska)
AVG: 24.26 km/h
MAX: 42.41 km/h
AVG CAD: 75
AVG HR: 148
MAX HR: 174
KCAL: 1277
Dzisiaj rano wyjeżdżałem dosyć niechętnie. Spore kałuże, chłodno, mokro jak jasna i w dodatku ta wilgoć... Dopiero po drodze stwierdziłem, że jest całkiem nieźle, aczkolwiek dokuczały mi jeszcze hamulce, a dokładniej ich stan. Ewidentnie przedni mam zapowietrzony, muszę go jakoś odpowietrzyć, uzupełnić płyn hamulcowy... Z kolei tylny udało mi się zrobić na Wołoskiej, tuż przed powrotem do domu. Ot, wystarczyło podciągnąć linkę, podregulować śrubeczki na sprężynach odciągajacych klocki i hamowało toto już prawie tak samo sprawnie jak Hayesy. (swoją droga... szajs). Poza tym rowerek śmiga znakomicie, świetnie się prowadzi, póki co wytrzymuje wszelkie nierówności Wyrwy zwanej Warszawą.
Wracałem przez Prymasa, oczywiście znowu się pojawił jakić k...s, któremu się nie podobało, że jakiemuś rowerzyście nie chce się nosić roweru przez Schody im.Doroty Safjan. także szanowny panie kieroFFco - wal się pan. Jak się panu nie podoba to spróbuj pan nosić sam swojego białego dostawczaka na pleckach. I pojeździj pan sobie po bruku bez amortyzatorów pod dupskiem, a dopiero potem decyduj i mów kto gdzie ma jeździć. Może wtedy pan zrozumiesz, jakie buble robi sie dla rowerzystów i jakim kosztem. (czyt: jakie głebokie ktos musi mieć kieszenie, że jest/była ładowana kostka brukowa gdzie się da).
- DST 38.76km
- Czas 01:44
- VAVG 22.36km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
_
Środa, 6 lipca 2011 · dodano: 06.07.2011 | Komentarze 0
Ożarów<->Warszawa (via Bodycha rano, powrót przez Michałowiece)
AVG: 22.24 km/h
MAX: 40.91 km/h
AVG CAD: 73
AVG HR: 145
MAX HR: 177
KCAL: 1216
Rano troszkę padąło, ale jakoś dojechałem do granic Ożarowa, potem Piastowa i... zaczęło się padanie... Na Bodycha jeszcze jakoś się jechało, ale juz potem na Al.Jerozolimskich to był dramat... Oczywiście MEGAKOREK samozłomów, deszcz i w ogóle... Po drodze dokręcałem linkę hamulca tylnego bo przestawał już łapać, dobrze, że jeszcze miałem przedni, jakoś więc dohamowałem przed firmą...
Niestety po południu okazało się, że tylny prawie zrezygnował z tarcia o cokolwiek, więc musiałem go podregulować linką. Ale i tak chyba czeka mnie ta sama przyjemność jeszcze jutro. W dodatku przedni chyba się zapowietrzył, tudzież coś z nim jest nie tak i nie za bardzo hamuje... Czeka mnie chyba zabawa w jego czyszczenie z brudu, tarczy pewnie też i w ogóle. I mam nadzieję, że jutro będzie sucho, bo taka pogoda jak dzisia to jest normalnie porażka. Wchodzę do firmy - mokry. Wychodzę ledwo co suchy, za to wchodząc z powrotem do domu - równiez jestem mokry. I to ma być LATO? To ma być "globalne ocieplenie"?! Raczej ozimnienie...
- DST 250.89km
- Czas 09:46
- VAVG 25.69km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
_
Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 2
Ożarów->Warszawa->Łochów->BROK->Wyszków->Radzymin->Warszawa->Komorów->Pruszków->Piastów->Bronisze->Warszawa->Ożarów
AVG: 25.65 km/h
MAX: 42.68 km/h
AVG CAD: 79
AVG HR: 135
MAX HR: 167
KCAL: 6282
REKORD!!! Po raz pierwszy w życiu, przekroczyłem 250 km zrobionych w ciągu 1 dnia. Jest to moje drugie "dwieście" zrobione w jeden dzień, poprzednie miało miejsce 3 lipca 2009 roku :D
A zaczęło się rankiem, kiedy podjechałem na Ochotę po Bartka. Potem do Czerniakowskiej, zbiórka z Francem i Makenzen i podróż na Pragę, gdzie odbiliśmy w Żołnierską a potem na Wołomin. Tą drogę pamiętam doskonale, więc w odpowiednim miejscu wykręciliśmy na wschód i... zaczęło sie podróżowanie małymi bocznymi dróżkami przechodzącymi przez coraz to mniejsze wioski, na wschód. Szło nam całkiem dobrze, a przyspieszyliśmy, kiedy zamieniłem długie mokrawe spodnie na suche krótkie. To było to. No i drugim problemem z jakim przyszło mi się zmierzyć był jak mi się zdawało "5" bieg, dla nas najważniejszy, na którym w normalnych okolicznościach wyciągam obecnie od 26 do 32 km/h. A tu tymczasem skakał mi, zupełnie nie wiedziałem dlaczego. Jakoś tak dziwnie bo niezależnie od dołków i długości przekręconej łańcucha. Także bezpośrednie oględziny przerzutki i łańcucha nic nie wykazały, więc mimo wszystko jechaliśmy dalej, i mimo że korby mi skakały trzymałem "5"... Aż ucichło. Dopiero gdzieś za kolejną wioską przypomniałem sobie, że to jest nowa przerzutka, nowa linka... Wyciągnęła się w trakcie operowania nią, ma za sobą setki zmian przełożeń, więc skoro chce zrzucać bieg w dól to wystarczy ją podkręcić. Co też zrobiłem na kolejnym postoju. I pomogło, od tamtej pory, aż do powrotu do domu wszystko działa tak jak powinno, jedyne problemy ze skakaniem łańcucha były związane już z kręceniem korbami na wyrwach.
Do Broku dojechaliśmy około 14:05, zjedliśmy obiadek w knajpce przy rynku, i po sfoceniu zamkniętego ośrodka wypoczynkowego, gdzie ongiś byłem kilka razy, oraz przerobionego ośrodka kablowskiego na jakieś oazowisko - ruszylismy z powrotem. Tym razem jednak zdecydowaliśmy się na drogę przez Wyszków. To był dobry pomysł, troszkę gorzej było z wykonaniem, po zaraz po wyjeździe na Wyszków, okazało się, że stoi tam OLBRZYMI KOREK. Aż do samego wyjazdu na drogę ekspresową. Musielismy się przez niego przebić do Wyszkowa no i wreszcie po zjechaniu z DE odpoczęliśmy na jakiejś stacji i ruszyliśmy dalej, przez moment jadąc nawet DE, ale po kilku kilometrach zjechaliśmy na drogę serwisową i nią klucząc dotarliśmy pod Warszawę. a tu oczywiście kolejny MEGAKOREK aż do Marek... I oczywiśćie kupa palantów, która nie wie, jak ma jechać i gdzie zrobić miejsce dla jednośladów... Dwóch pacanów musiałem osobiście "pomacać" po burtach, aby zrozumieli pewne sprawy, za co jeden z nich mnie mocno obtrąbił. Kretyn i burak, ale to normalne dla warszawiakufff. I wtedy, gdzieś z boku pojawił się szoszon :D Pierwszy go zauważyłem, ostrzegłem kolegów (wyścig!!!) i... zaczął się wyścig. Szoszonek odpadł po tym jak przy >38 km/h przegrał wyścig ze mną między samochodami, a potem kompletnie się poddał jak podjechałem mu z boku pod kierowniczkę krzycząc: "pochyl się! pochyl się!" - w domyśle - będziesz jechał jeszcze szybciej... Biedny. Chciał być tak nisko jak się da, tak jak my... Niestety... Siedzisko najwyższego z naszych rowerów poziomych bylo na max 45cm, ;) Więc bidulek szans na prostej po prostu nie miał ;)
W centrum Warszawy mieliśmy się rozdzielić, na liczniku miałem ok. 205km, ale przypomniały mi się czasy, jak zrobiłem te 238km jednego dnia... Gdybym pojechał prosto do domu, miałbym może 220-222km. Zabrakłoby mi dosłownie kilku kilosów do wyrównania rekordu... Pomyślałem więc, że odprowadzę się z kumplami Jana Pawła II i skoczę przez Komorów. I tak zrobiłem. Niestety po wyjeździe na Bronisze przez Piastów okazało sie, że mam jakieś 234 km, do domu z max 4km, więc może wykręcę max 240km... Mało trochę, bo zamarzyło mi się nagle mieć nie 240km, ale 250 :D Także zamiast skręcać w lewo na Ożarów, odbiłem w prawo, na Warszawę... I doleciałem aż do Elektrociepłowni na Woli, po czym w chwili kiedy stuknęło 240, wykręciłem z powrotem na Ożarów... I tym sposobem w chwili podjechania pod bramę, dostałem >250km :)
Podsumowując: baaardzo fajna wycieczka. Pobiłem kilka swoich rekordów... Mam zjechane OBA kolana, boli mnie kark od trzymania głowy pionowo, i mam ochotę zalec w łóżeczku... ;)
Najciekawsze jest jednak to, że o ile przy 160-180 km przebiegu odczuwałem swego rodzaju drobne kryzysy napędu, tak po dotarciu do korka w Markach i wjeździe do Warszawy, nagle dostałem KOPA energetycznego, miałem extra starty na światłach i czułem się jak nowy. Mam nadzieję, że jak im dam odpocząć z dzień, to odwdzięczą sie lepszą pracą w przyszłości w tym sezonie :)
- DST 100.43km
- Czas 03:45
- VAVG 26.78km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
_
Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 23.06.2011 | Komentarze 0
Ożarów->Nowy Dwór Mazowiecki->Warszawa->Ożarów
AVG: 26.73 km/h
MAX: 46.36 km/h
AVG CAD: 82
AVG HR: 142
MAX HR: 170
KCAL: 2521
Wyjecha... Nie nie, zacżeło się rano. Wyszedłem koło 11 z domu do garazu, zacząłem się bawić przednim hamulcem i po kilkunastu minutach kombinowania, wyjąłem klocki z tego przedniego gdzie były nowe wkłady, docisnąłem tłoczki, wsadziłem z powrotem klocki i zacząło działać prawidłowo, "prawie" nie ocierając. Prawie. Następnie ustawiłem klamki, przewodziki, etc. Potem chciałem sobie juz pofolgować i odpocząć, ale jakoś tak wyszło, że wpadł do mnie Bartek i padło hasło: "GDAŃSK" ;) W chwilę przed jego wpadnięciem, wstawiłem przednia przerzutkę przed korbę, bez żadnego naciągania, etc, tak po prostu, aby mi łańcuch nie spadał z przodu, co już miało z kilka razy miejsce, i to prawie zawsze wtedy, kiedy nie powinno. Po tej upgradzie roweru i obiedzie udaliśmy się w kierunku NDM. Od początku jechało mi się tak sobie, ale dawałem radę. Myślałem, że to może kwestia wmordewindu, albo rozjechania się na rowerze, ale jednak czegoś jakby było za dużo... Dlatego gdzieś w okolicach NDM wpadłem na pomysł sprawdzenia tylnego hamulca... No i faktycznie troszkę tarł... Ale to nie było jeszcze to. przejechaliśmy kilka kilometrów, zatrzymaliśmy się ponownie, szybkie sprawdzenie przedniego... No i okazało się, że ośka przedniego koła częściowo wyszła z lewej strony od strony hamulca tarczowego z miejsca na widelcu. Także po kilku minutach udało nam się zredukować tarcie praktycznie do zera i ruszylismy dalej. Okazało się, że to było chyba właśnie to, bo moje przelotowe natychmiast podskoczyły w górę, dawało się je trzymać o wiele łatwiej, ba, udało mi się wjechać na wiadukt nad Kanałem Żerańskim z V >30 km/h co było dla mnie osobiście szokiem, ale faktem jest, że dałem z siebie MAX tego co mogłem. A mimo to, HR nie przeskoczyło ponad 170. Interesujące.
Niestety power mi się skończył praktycznie definitywnie w Warszawie, już na Towarowej czułem, że zaraz będzie dętka, wzrosły mi czasy rozpędzania do "30". W chwilę po skręceniu w Kolejową poczułem wmordewinda i... Zaczął się cięzki powrót. Dobrze, że już na dk2 udało mi się rozruszać i te 28-29 km/h jechałem, ale i tak miałem ochotę troszkę zejść z biegiem, ale też za bardzo robić tego nie chciałem...
Po zejściu z roweru stwierdziłem, że moje lewe kolano ma dosyć i w ogóle... Jestem padnięty i ledwo co chodzę... I głodny... Muszę coś zjeść.
Ale w sumie to było fajnie, tylko jedna rzeczy jest dla mnie chyba obowiązkowa na tego typu przejazdy: muzyka. Obowiązkowo w uszach. Musi coś bym, żebym mógł się skupić i po prostu jechać przed siebie, a nie denerwować się, że dopiero 10 km za nami itd :/
- DST 41.98km
- Czas 01:56
- VAVG 21.71km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
_
Wtorek, 21 czerwca 2011 · dodano: 21.06.2011 | Komentarze 0
Ożarów<->Warszawa (+Wołoska)
AVG: 21.71 km/h
MAX: 43.50 km/h (Łopuszańska + dokręcenie bo wreszcie mam czym :) )
AVG CAD: 75
AVG HR: 145
MAX HR: 171
KCAL: 1380
Wyjechałem rano pewien, że mam dobrze wyregulowaną przerzutkę, jako tako ustawione hamulce i... że dojadę. Dojechałem do następnej uliczki i musiałem się zatrzymać, zdemontowałem hamulec tylny bo straaasznie ocierał, potem jeszcze zdemontowałem adapter do niego i majac jako taki sprawny przód tylko, pojechałem dalej do pracy. Oczywiście to był początek poprawej, gdyż przerzutka również robiłą co chciała, próbowałem ją ustawić, ale nie za bardzo mi to wyszło, na tyle jednak by jechać dalej. Niestety, nie moglem zrzucić na najniższy bieg, bałem się tego co będzie potem, więc tuż przed zjazdem w prawo do Dźwigowej zatrzymałem się ponownie na regulację przerzutki... Skręciłem baryłką, tak abym mógł wrzucić "1". Niestety już wówczas wiedziałem, że mam za blisko support, ale nie miałem wyjścia, jechałem dalej... No i w zasadzie dojechałem do skrzyżowania Kleszczowej z Al.Jerozolimskimi, gdzie po ruszeniu, na zakręcie, za jakimś pieprzonym przełomem (wiwat polscy budowniczkowie, co nie potrafią zrobić równej nawierchni!), nagle poczułem zgrzyt, szarpnięcie i spadł mi łańcuch z przodu... Początkowo sądziłem, że to przrzutka mi weszła w szprychy tylnego koła i to koniec wycieczki, ale na szczęście... albo i nieszczęście, była to tylko kwestia łańcucha, który był wółczas za długi i zrobiła się na nim "ósemka". Wystarczylo ją rozplątać i jechalem dalej... Niestety, nie za daleko, bo na zakręcie w 17 stycznia, tuż przed robota, zdarzyło się ponownie to samo...
W robocie udało mi się wysunąć booma ile się dało, skróciłem też łańcuch o 3 kolejne ogniwa, wyregulowałem poprawnie przerzutkę no i... dało się jechać dalej :)
Wracając z Wołoskiej wstąpiłem na moment do Bartka. Moment zamienił się w dobre kilka minut, w trakcie których odkryłem, że zadziałał WD40 wlany w piwoty tylnych Vbrake'ów, więc udało nam się je uruchomić. przy okazji, na biegu wymieniłem też klocki na przednim hamulcu hydraulicznym, niestety zaczęły trzeć, po drodze do domu poprawiałem je jeszcze raz, ale niestety... nadal tarły w wyniku czego przelotowa miałem około 25-27 km/h... Z rana pewnie będę się więc sprężał i wymieniał hamulec tylny z przednim, kombinował z klockami etc etc... Mam nadzieję, że uda mi się jakiś hamulec hydrauliczny uruchomić na ten przód, bo na samym tylnym Vbrake'u wolałbym nie jechać.